Strona:Eliza Orzeszkowa - Na dnie sumienia T. 2.djvu/210

Ta strona została uwierzytelniona.
—   204   —

ca i umysłu, że ci, którzy nie mają podobnych zamiłowań, albo je w skutek jakichkolwiek okoliczności tracą, udają się po wrażenia do źródeł mniej czystych, jak trunek lub gra kartowa; albo też wpadają w apatję, usychają, więdną, stają się egoistami, skąpcami, automatami machinalnie pełniącymi swe czynności, żyjącymi z dnia na dzień bez zapału ani porywu do niczego. Takiemto jest życie tych ludzi, pomiędzy którymi żyłem kiedyś, i taką rolę odgrywa w ich życiu owo rzępolenie na skrzypcach czy dmuchanie w otwór fletu, czy też czytanie wierszy lub składanie wielce nędznych rymów. Stosunki rodzinne i sposób w jaki ułożą się one, mają też tutaj ogromne znaczenie — ale o tem zadługoby już mówić.
Przez całą mowę Sylwestra, Dembieliński z niezmierną uwagą wpatrywał się w ożywioną grę poczciwej i pojętnej jego twarzy, i słuchał go z zaciekawieniem zrazu, potem z powagą i jakby namysłem. Znać było, że słowa gospodarza domu wprowadzały go w tajniki natury ludzkiej, wśród których przebywać on lubił, i ukazywały mu zjawiska, których odzwierciedlenie dostrzegał w samym sobie.
— Łaskawa pani — rzekł zwracając się do gospodyni domu; — czyś pani nie zachowała żadnej cząstki tego poetycznego archiwum, które tak pomyślnie wpłynęło na losy was obojga?