Strona:Eliza Orzeszkowa - Na dnie sumienia T. 2.djvu/232

Ta strona została uwierzytelniona.
—   226   —

nione ruchomemi szlakami chmur, i nie rozpędzał zmroku gęstego, nie tak przecież gęstego aby ludzie znajdujący się blizko siebie, nie mogli rozpoznawać swych rysów. Dembieliński pierwszy przerwał milczenie.
— Jak widzę, zamiłowanie w myśliwstwie posunięte jest w panu do wysokiego stopnia, skoro w nocy nawet nie wahasz się pan oddawać tej zabawie.
Suszyc zwrócił twarz do mówiącego tak nagle, jakby chciał zapytać: „czy masz mię za szalonego?“ Nie wyrzekł tego jednak, ale po chwili wymówił:
— Od ostatniego widzenia się mego z panem, ogarniały mię różne pasje. Najprzód doświadczyłem namiętności opłacania długów, którą też zadowoliłem zupełnie; potem lubowałem się hodowaniem kwiatów, ale usychały mi jakoś pod ręką; następnie napadła mię chęć do czytania, i zwertowałem kilkaset tomów i znudziłem się; teraz nakoniec jestem zapalonym myśliwym. Cóż robić! człowiek probuje wszelkich dróg mogących prowadzić go do krainy szczęśliwości lub zapomnienia, dopóki się nie przekona, że wszystkie drogi wiodą do — niczego.
Umilkł, i milczeli znowu oba. Na drodze, której jedno ramię wiodło przez pole ku Dolinieckiemu