Strona:Eliza Orzeszkowa - Na dnie sumienia T. 2.djvu/239

Ta strona została uwierzytelniona.




ROZDZIAŁ V.
Dawni znajomi.

Po wyjściu z domu córki, Suszyc uszedł spory kawał drogi dość szerokiej, mnogiemi śladami stóp ludzkich i kopyt końskich poznaczonej; poczem skręcił na lewo, i zapuścił się w głąb lasu tą samą wązką ścieżyną, jaką z rana postępował Dembieliński. Wkrótce jednak nocny wędrownik opuścił i tę drobną ścieżynkę, którą mógł się jako tako kierować śród dzikich i jednostajnie białych uplotów leśnej gęstwiny; obiema rękami rozgarniając przed sobą kolczaste gałęzie, szedł coraz dalej, zatrzymując się od czasu do czasu na krótko. Zdawało się, że w niezmordowanym swym pochodzie krótkie te przestanki czynił dla tego, aby pochylić naprzód głowę, i przez kilka sekund wsłuchiwać się w ota-