— Pić! daj mi pić! — rzucił głosem ochrypłym i niecierpliwym
— Niemam nic do picia, — spokojnie odpowiedział niemy dotąd świadek uczty.
Włóczęga zaklął prawie głośno.
— Do djabła, — zawołał, — czy chcesz umorzyć mnie pragnieniem? Dwie doby siedzę już w tej przeklętej puszczy, i nie miałem nic w gębie prócz kromki czarnego chleba.
Dźwignął się z ziemi, otarł ręką usta, stęknął i rzekł:
— Ciężkie życie!
— Czy tylko twoje? — wymówił Suszyc z jednostajnym zawsze spokojem; — każdemu życie ciężkie! Ale, — dodał prędko, — powiem ci smutną wiadomość. Nawet ta przeklęta puszcza jak ją nazywasz, nie może ci dłużej służyć za schronienie. Wiedzą już o tobie, i wkrótce będziesz miał na piętach taką sforę chartów, że jeśli w czas nie umkniesz..... No, słowem, jutro niepowinno już być w Dolinieckich lasach ani śladu po tobie.
Włóczęga syknął zrazu, i kijem o śnieg zmarznięty stuknął. Potem jednak wzruszył ramionami i odpowiedział:
— To już do ciebie więcej należy niż do mnie. Jeśli ci własna skóra miła, schowasz mię przed chartami. Wiesz dobrze, że nie jestem cierpliwy. Czuję, że przyciśnięty do muru, mógłbym zaśpiewać....
Strona:Eliza Orzeszkowa - Na dnie sumienia T. 2.djvu/246
Ta strona została uwierzytelniona.
— 240 —