Strona:Eliza Orzeszkowa - Na dnie sumienia T. 2.djvu/246

Ta strona została uwierzytelniona.
—   240   —

— Pić! daj mi pić! — rzucił głosem ochrypłym i niecierpliwym
— Niemam nic do picia, — spokojnie odpowiedział niemy dotąd świadek uczty.
Włóczęga zaklął prawie głośno.
— Do djabła, — zawołał, — czy chcesz umorzyć mnie pragnieniem? Dwie doby siedzę już w tej przeklętej puszczy, i nie miałem nic w gębie prócz kromki czarnego chleba.
Dźwignął się z ziemi, otarł ręką usta, stęknął i rzekł:
— Ciężkie życie!
— Czy tylko twoje? — wymówił Suszyc z jednostajnym zawsze spokojem; — każdemu życie ciężkie! Ale, — dodał prędko, — powiem ci smutną wiadomość. Nawet ta przeklęta puszcza jak ją nazywasz, nie może ci dłużej służyć za schronienie. Wiedzą już o tobie, i wkrótce będziesz miał na piętach taką sforę chartów, że jeśli w czas nie umkniesz..... No, słowem, jutro niepowinno już być w Dolinieckich lasach ani śladu po tobie.
Włóczęga syknął zrazu, i kijem o śnieg zmarznięty stuknął. Potem jednak wzruszył ramionami i odpowiedział:
— To już do ciebie więcej należy niż do mnie. Jeśli ci własna skóra miła, schowasz mię przed chartami. Wiesz dobrze, że nie jestem cierpliwy. Czuję, że przyciśnięty do muru, mógłbym zaśpiewać....