— Cicho! ten strażnik do ciebie nie należy, zdam z niego rachunek panu Bogu.....
— I władzom także!
— Może i władzom, ale w takim razie uczynię pewne odkrycie, które pozyska dla mnie trochę pobłażliwości władz....
Cierpliwoćć i zimna krew Suszyca, zaczynała wyczerpywać się widocznie.
— Czegóż chcesz nakoniec? — zapytał tonem krótkim i gniewnym.
— Chcę wiele pieniędzy; przysiągłem sobie, że oddalę się ztąd bardzo bogatym, albo nie oddalę się wcale....
— Czyś zapomniał, że idzie tu o życie twoje....
— Nieprawda! Kary śmierci niema w naszym kodeksie, znam go przecież.
Milczenie zapanowało znów na parę minut.
— Cóż? kiedyż przyniesiesz mi więcej pieniędzy? — ozwał się włóczęga.
Suszyc odetchnął głęboko, jakby chciał zrzucić z piersi ogromny jakiś ciężar, który ją uciskał.
— Nie mam, — rzekł krótko.
— Jakto? wcale niemasz?
— To weź u syna.
— Weź sam.
— Trzebaby pójść do miasta.
— Uczyń jak uważasz najlepiej.
Strona:Eliza Orzeszkowa - Na dnie sumienia T. 2.djvu/249
Ta strona została uwierzytelniona.
— 243 —