Strona:Eliza Orzeszkowa - Na dnie sumienia T. 2.djvu/265

Ta strona została uwierzytelniona.
—   259   —

wet hańbiącemi namiętnościami, mięszka jeszcze niestracony lubo tajemny wstyd, a pragnienie rzeczy świętych i żal za postradaną białością sumienia, daje znać o sobie bólem od czasu do czasu, — wtedy przełom życiowy może spaść we wnętrze człowieka nagły jak piorun, wywołany czarodziejską mocą jednego szlachetnego słowa, jednej godziny ciszy i skupienia, jednego oblicza ludzkiego, jaśniejącego nieposzlakowaną cnotą, jednym potężnym widokiem natury, jednem nakoniec uczuciem pięknem i zacnem, choć mimo woli może i wiedzy powziętem. Na pozór, przemiany te i przełomy wydają się nagłemi; w rzeczy samej jednak są one tylko faktem widomym, przygotowanym przez mnóstwo następujących po sobie przejść niewidomych, bo we wnętrzu człowieka zachodzących. Nie sąto błyskawice ani katastrofy, ale raczej są to płomienie wybuchające z pod pokrywy, która podminowana przez nie oddawna, pęka teraz i rozpada się; albo kulminacyjne punkty istnień ludzkich, ku jakim dążyło nieprzerwanie wszystko, co w nich kiedy działo się i było.
Być może, iż świetny gość Dolinieckiego dworu uczuwał w sobie zbliżający się wybuch, tajemnie go dotąd nurtującego płomienia; być może, iż punkt kulminacyjny moralnego jego istnienia, znajdował się tuż pod jego stopami — bo długie nocne godziny przesiadywał w swej pięknej, starożytnej komnacie,