Strona:Eliza Orzeszkowa - Na dnie sumienia T. 2.djvu/31

Ta strona została uwierzytelniona.
—   25   —

jakie towarzyszyło prostym jej słowom, mówiło jeszcze: „nie bądź smutnym! jest przy tobie serce, które cię kocha i czci bez granic — serce moje!”
Hrabia zrozumiał tę mowę głosu i oczu Krystyny; uścisnął jej ręce, długi pocałunek złożył na jej czole, i szybko wrócił do opuszczonej przed chwilą książki, jakby stosując się do próśb ukochanej córki chciał o czemś nie myśleć, usiłował o czemś zapomnieć.
Krystyna z zapaloną świecą w ręku, zstąpiła ze schodów prowadzących z górnego piętra baszty do wewnętrznych, niżej położonych apartamentów zameczku, i otoczona głęboką ciszą panującą w starej, uśpionej budowie, lekko i cicho przesuwała się przez komnaty zastawione po większej części bogatemi, lecz stare czasy pamiętającemi sprzętami. Komnat takich, pięknych surową i szlachetną pięknością, było kilka; ale dalej charakter mieszkania zmienił się nagle. Z obszernej sali, której ściany za całą ozdobę posiadały kilka obrazów mistrzowskiego pędzla i wielkich rozmiarów, a sprzęty wygodne i wytwornie rzeźbione nie błyszczały przecież żadnem przylepionem do nich świecidłem, Krystyna weszła do okrągłego saloniku, w którym pod ażurową zasłoną, na miękkiej podstawie utworzonej ze sztucznych mchów i kwiatów, paliła się blado różowa lampa. Tu dwa wielkie źwierciadła odbijały w sobie ściany obleczone miękką, je-