Strona:Eliza Orzeszkowa - Na dnie sumienia T. 2.djvu/316

Ta strona została uwierzytelniona.
—   310   —

twego papieru, bo wzrok podnosił się nieustannie na twarz siedzącej naprzeciw dziewczyny, obejmował jej piękną pochyloną głowę, a jeśli i opuszczał się na chwilę, to wnet znowu ku niej powracał. Krystyna ukończyła pisanie jednego z listów, i zamykała go w kopertę.
— Sprawy i usposobienia hrabiego — ozwał się Anatol — muszą ci być wybornie znajome, kuzynko, jeśli z taką łatwością zastępujesz go w załatwianiu korespondencij.
Krystyna podniosła oczy. — Jakżeby mogło być inaczej — odrzekła — skoro od lat tylu jestem nierozłączną prawie towarzyszką mego ojca, dzieląc z nim nie tylko myśli i uczucia, ale i zajęcia.
Rzekłszy to, oddała się znowu swej robocie, a siedzący naprzeciw niej mężczyzna patrzał na nią znowu. Im dłużej patrzał, tem jaśniejszą stawała się twarz jego; czoło wygładzało się coraz więcej, jakby odświeżające, dobroczynne jakieś tchnienie spędzało zeń ostatnie ślady burz i trudów życia. Na stole pomiędzy mnóstwem illustracij i albumów, leżał dość gruby tom z tytułem na okładce: „O złudzeniach.“ Dembieliński sięgnął po niego ręką, i roztworzył go na pierwszej lepszej karcie, z uśmiechem, w którym przemknęło coś z dawnego szyderstwa i trochę smutku. Wstał i zbliżył się do komina na którym palił się wesoły, obfity ogień. Popatrzył chwilę na książkę, którą