Strona:Eliza Orzeszkowa - Na dnie sumienia T. 2.djvu/352

Ta strona została uwierzytelniona.
—   346   —

wiek ten wart większego szczęścia, szczerszych, gorętszych uczuć niż te, któremi go darzyłaś... A jednak kochając innego, zdradzałaś go w myśli... A wszelka zdrada... matko moja... przebacz mi, przebacz, ale powiedzieć muszę... skłamać nie mogę... wszelka zdrada jest występkiem...
Umilkła i pochyliła głowę; zabrakło jej głosu, nie mogła dłużej patrzeć w twarz matki. Ewa zakryła oczy dłonią.
— Krystyno! — szepnęła, — Krystyno! czy ty wiesz coto namiętność straszna, która ogarnia, porywa, głuszy sumienie, głowę i piersi ogarnia szałem...
— Matko moja! — zawołała Krystyna, obejmując znowu jej ręce, — nie mów dalej, nie mów! ja wiem, rozumiem, ja kocham także...
Pierś jej podniosła się wysoko, oczy zajaśniały jakiemś gorącem, z dna piersi podnoszącem się natchnieniem.
— Ja wiem, matko moja, coto jest kochać bardzo, głęboko, namiętnie; kochać każdem uderzeniem serca, każdą myślą, całą mocą ciała, wszystkiemi siłami ducha... Znam taką miłość, wiem jak jest ona ważną... ale wiem także, iż po nad nią jeszcze świeci słoneczne oblicze prawdy; a kto na nie patrzy, nie pójdzie tam, kędy go woła głos krwi i serca, ale tam, kędy ona mu iść nakazuje... Prawda ta jest obowiązkiem... prawda ta jest cnotą... Dziś zrana widziałam tylko miłość moją, te-