ły go ku ludziom z mocą niezwyciężoną? — czy widma które go ścigały, głód, pragnienie, bezsenność, trwoga — stargały grube jego nerwy, czyniąc je wrażliwszemi, a mniej sposobnemi do posłuszeństwa rozwadze i wyrachowaniu? Może widok córki rozniecił w twardej i nawskróś zepsutej duszy złoczyńcy jakąś iskrę ludzkiego, ojcowskiego uczucia, wzbudzając w nim nieprzeparte pragnienie ujrzenia zblizka dziecięcia, które przypominało mu mniej występną, mniej czarną porę jego życia? Może jeszcze zostawał pod wpływem tego lekceważenia życia, jakie często zdarza się spostrzegać u zbrodniarzy zmordowanych długiemi wewnętrznemi burzami, wyniszczonych i zgorączkowanych uciekaniem od groźb i niebezpieczeństw? Wszystkoto razem musiało opanować umysł i uczucia Rycza, wtedy gdy dążył ku Dolinom. W połowie drogi zwolnił nawet kroku, i szedł dalej jak człowiek, który bądź co bądź, postanowił dojść tam, kędy zamierzał.
Tymczasem Klara wróciła do Dolin. Byłto dzień świąteczny; młoda dziewczyna wolna od zwykłych swych zajęć szkolnych, udała się do swego ustronnego pokoju, i z książką w ręku usiadła przy płonącej lampie. Twarz jej jak zawsze powleczona wyrazem milczącego smutku, spokojną jednak była jak zawsze. Znajdowała się w pokoju położonym na dole, w blizkości drzwi wchodowych. Po
Strona:Eliza Orzeszkowa - Na dnie sumienia T. 2.djvu/388
Ta strona została uwierzytelniona.
— 382 —