kwadransie czytania usłyszała Klara gwar kilku głosów; ktoś wyraźnie chciał wejść do wnętrza zamku, a inni mu wstępu doń wzbraniali. Na gwar ten mało zwracała uwagi, ale po chwili otworzyły się drzwi jej pokoju, i wszedł przez nie stary kamerdyner hrabiego.
— Panno Klaro — rzekł — przyszedł tu jakiś człowiek, który żąda koniecznie widzieć się z panią. Słudzy go nie puszczali, bo obdarte ma odzienie i brzydko jakoś wygląda; ale jam nadszedł i pomyślał, że pani nie będziesz może rada, jeżeli odprawią z niczem tego biedaka.
— Każ go tu wpuścić, Krysztofie — rzekła Klara powstając, — jestto zapewne ktoś chcący mię prosić o wstawienie się do hrabiego, albo o przyjęcie jakiego dziecka do szkoły. Puśćcie go tu; nie trzeba aby człowiek odchodził ztąd zelżony i odepchnięty, dla tego tylko że jego odzienie podarte.
Mówiła zwolna, łagodnie! Znać w niej było wychowanicę tego domu, w którym miłosierdzie stało na czele wszystkich cnót i postępków.
Stary sługa odszedł. W przedpokoju słychać jeszcze było przez parę minut stłumioną rozmowę kilku osób, nakoniec Klara usłyszała zbliżające się do jej drzwi ciężkie, nierówne stąpanie; do pokoju jej wszedł Rycz. Wszedłszy, zamknął za sobą drzwi na klucz, i oparł się o nie plecami. Stało się to tak prędko, że młoda dziewczyna nie miała
Strona:Eliza Orzeszkowa - Na dnie sumienia T. 2.djvu/389
Ta strona została uwierzytelniona.
— 383 —