wszystkiego co stanowi osnowę waszego życia i szczęścia. Lubiłam niegdyś gwiazdy, bo niebo niemi posiane wydawało mi się pięknem; ale nie wiedziałam ani wiem o nich więcej, jak o tem co się dzieje na dnie morza lub w głębokościach ziemi; kwiaty bawiły mię barwą i wonią, ale oddawna stały mi się obojętne. A ludzie... miałam ich dosyć i więcej nie chcę... nie czuję dla nich nienawiści ani niechęci, ale też i żadnej miłości... Nudzą mię, nic więcej... wszystko mię nudzi... Jestem słabą, chorą kobietą... mam nerwy rozstrojone nadzwyczajnie i ciągły ból głowy... Młodość moja przeszła, życie uchodzi... Nie jestem jeszcze bardzo starą, ale wydaje mi się, jakobym dawno umarła i chodziła po świecie siłą niezależną odemnie powodowana. Ten pokój, to mój grób... lubię go, bo mi w nim wygodnie... zbyteczne światło nie razi tu moich oczu, gwar nie dochodzi uszu... Tylko ten heljotrop u okna zbyt silnie kwitnąć zaczął; każę go jutro wynieść, bo nie lubię kwiatów bujnie kwitnących i wydających woń zbyt silną... Zresztą, nie wiem wcale co się dzieje za tym pokojem, i wiedzieć nie chcę, bo niema na świecie nic coby mię obchodziło... Pustka... pustka... i pustka...
Ostatnie wyrazy Ewa wymówiła głosem bardzo już cichym i z głową opadłą na poduszkę. Przestawszy mówić zamknęła oczy, a przykry jakiś wyraz rozlał się po całej jej twarzy. Nie był to
Strona:Eliza Orzeszkowa - Na dnie sumienia T. 2.djvu/42
Ta strona została uwierzytelniona.
— 36 —