Strona:Eliza Orzeszkowa - Na dnie sumienia T. 2.djvu/423

Ta strona została uwierzytelniona.
—   417   —

jestem najlepszą twoją przyjaciołką. Jakichkolwiek kiedy doświadczysz uczuć, zrozumiem je i uszanuję. Jam krótko żyła, mogę więc należeć całkiem do ciebie, do wspólnej naszej przyszłości; ty musisz widzieć niekiedy to co pozostało za tobą...
— Tak — rzekł Dembieliński, i ujął znowu jej rękę, — ale pomimo wszystkiego, ty mię kochasz Krystyno?
— Kocham — odpowiedziała młoda dziewczyna, a w głosie jej zabrzmiało serce, oddające się na zawsze z wiedzą tego co czyni, bez granic i warunków.
Dembieliński patrzył na nią, a na twarz jego wstępował wyraz tej cichej głębokiej rozkoszy, przed którą uciekają wszelkie złe zmory cierpień i wspomnień.
W tej chwili do pokoju wszedł hrabia. Pomimo przykrych wzruszeń doświadczonych dnia tego, znać było na nim jakieś głębokie rozradowanie, jakąś świeżo powziętą nadzieję. Wracał od Ewy z którą miał długą rozmowę.
— Matka twoja, Krysiu, zdrowszą dziś jest niż była oddawna — rzekł zbliżając się do dwojga młodych ludzi. Za całą odpowiedź Krystyna wzięła jego rękę i okryła ją cichemi pocałunkami. On zrozumiał, że byłoto podziękowanie za tę wspania-