zwana Izba Cywilna połączoną została z odrębnie wprzódy istniejącą Izbą Kryminalną i rządzić poczęła dwiema parami szal, z których na jednej ważyły się interesa pieniężne, na drugiej wszelkiego rodzaju zbrodnie, objętę tą księgą o tragicznej treści, która nosi tytuł Kodeksu Kryminalnego.
Pewnego tedy dnia, brudny, obszerny plac, na który wychodziły okna siedliska sprawiedliwości, ujrzał się udostojnionym znaczną ilością osób obojga płci, które przybyły tam niby z interesami do okrążających go kramików i straganów, przechadzały się niby od niechcenia, spotykały się, mijały, zbliżały i tworzyły mniejsze i większe gruppy, — rozmawiały przecież, a prawdopodobnie myślały o jednym wciąż przedmiocie, i co chwilę spoglądały to na bramę, to na okna wysokiej kamienicy, przedstawiającą dnia tego ostatnią kartę, mającą ciekawym czytelnikom udzielić rozwiązania ciemnej i zawikłanej historji.
Naprzeciw tej bramy i tych okien, ale w znacznem od nich oddaleniu, znajdowała się dość wysoka, drewniana, nawpół spróchniała przegroda, za którą w dnie targowe mieszczono bydło na sprzedaż przyprowadzane; teraz jednak, ponieważ dzień nie był targowy, miejsce to było najustronniejsze i najsamotniejsze z całego placu. U jednego z końców tej przegrody, ramieniem o nią oparty stał w niedbałej postawie niemłody mężczyzna w wy-
Strona:Eliza Orzeszkowa - Na dnie sumienia T. 2.djvu/429
Ta strona została uwierzytelniona.
— 423 —