Strona:Eliza Orzeszkowa - Na dnie sumienia T. 2.djvu/469

Ta strona została uwierzytelniona.
—   463   —

pomimo, że taką jestem, nie mogę milczeniem odpowiedzieć na wszystko co usłyszałam tu od ojca; muszę mówić i powiem prawdę....
Była w tej chwili bardzo już blada; bystre przenikliwe jej oczy błyskały więcej jak kiedy. Ale scyzoryk przestał błyskać w jej ręku, bo utkwiła go ostrzem w stole przy którym stała, oparłszy na nim dłoń rozszerzoną. Zarazem zwróciła się twarzą do matki, i mówiła dalej.
— Powiem prawdę, moja matko. W walce która między tobą a ojcem rozpoczęła się przed laty, a trwała ciągle, ty byłaś stroną rabującą; ojciec był zrazu stroną broniącą praw swych i własności, potem bierną... Powiem prawdę. Odkąd zapamiętać mogę, ty matko rabowałaś ojcu honor, dobrą sławę, zacne położenie pomiędzy ludźmi; rabowałaś mu nawet tę niewinną przyjemność, jakiej doświadczał grywając na flecie... Byłam małem dzieckiem, miałam lat zaledwie ośm, kiedy ojciec stracił urzędową posadę... Nikt zapewne nie przypuszcza, abym wiedzieła o przyczynie która sprowadziła to nieszczęście, a jednak ja o niej wiem... Byłam zawsze dowcipną, miałam bystry wzrok i ostry słuch... Owóż widziałam i słyszałam wiele rzeczy... Widziałam naprzykład pewnego pana, który miał jakiś ważny proces i potrzebował