Strona:Eliza Orzeszkowa - Na dnie sumienia T. 2.djvu/472

Ta strona została uwierzytelniona.
—   466   —

do nas cukier, herbatę, płótno, kurczęta, jaja i inne tym podobne przedmioty. Wszystko to dawali oni tobie, ale myśleli o ojcu, a potem mówili o nim i opowiadali; aż w tych mówieniach i opowiadaniach honor, dobre imię i wziętość ojca stopniały jak wosk w ogniu, i razem z niemi zniknął dostatek, nastało ubóstwo, brzydkie, brudne ubóstwo, które ty matko kryłaś przed ludźmi atłasowym twym kaftanem, a my fiokami z włosów, krochmalnemi firankami u okien, i papierowemi ozdobami....
Umilkła na chwilę, odetchnęła kilka razy, postąpiła parę kroków naprzód, i obracając znowu w palcach błyszczący scyzoryk, coraz prędszym i ostrzejszym tonem mówiła.
— Niech nikt nie sądzi aby wypowiadanie podobnych rzeczy przyjemność mi sprawiało. I sądzić tak nikt w istocie nie mógł, gdyż kredowa prawie bladość zwiędłej jej twarzy, ostry połysk oczu i drżenie ust, objawiały dostatecznie przykre wewnętrzne wzburzenie. — Ojciec mój powiedział przed chwilą, że rzadkito i pełen boleści wypadek, jeśli siwa głowa ojcowska korzy się przed dziećmi swemi; ale ja powiem, że jeszcze rzadszym i boleśniejszym jest taki, w którym dziecko musi wypowiadać prawdę gorzką w obec siwych głów rodzicielskich. Wyzwaliście mię sami... Po co było tak głośno odzywać się do serca mego? Nie przypuszczaliście może, iż ja w rzeczy samej mam serce.. Otóż ja