Strona:Eliza Orzeszkowa - Na dnie sumienia T. 2.djvu/482

Ta strona została uwierzytelniona.




ROZDZIAŁ XII.
Restytucja.

Komnaty Dolinieckiego zamku napełniały się zmrokiem; po jednej z nich, położonej na górnem piętrze baszty, krokiem powolnym i mierzonym przechadzał się Dembieliński. Krok jego powolny był, równy i pewny; ale chociaż zmierzch coraz gęstszy otaczał mu głowę, nie mógł przecież pokryć wielkiej bladości, powlekającej nieruchome w tej chwili, jakby skamieniałe rysy pięknego mężczyzny. Snać twarz jego długo zostająca pod władzą woli, przez nią hamowana i kierowana w swych poruszeniach, posiadła ową właściwość przyoblekania się w martwą, jakby kamienną powłokę, ile razy czuł potrzebę cofania w najdalszą głąb samego siebie, silnie wstrząsających nim wzruszeń. Nie-