Strona:Eliza Orzeszkowa - Na dnie sumienia T. 2.djvu/501

Ta strona została uwierzytelniona.
—   495   —

i oszczędzić im tych różnych trosk i poniżeń, jakieby ich ogołoconych ze wszelkich środków materjalnych, znużonych długiem więzieniem, upadłych może na ciele i duchu, spotkać koniecznie musiały przy wstępie do miasta wielkiego, a całkowicie im nieznanego.
Po odjeździe gospodarza domu i jego gościa, wnętrze Dolinieckiego zamku, które nigdy gwarnem nie było, zupełniejszą jeszcze napełniło się ciszą. Krystyna oddawała się zwykłym swym zajęciom, doglądała licznych Dolinieckich zakładów, wysłuchiwała ludzi dla rozmaitych spraw przybywających do Dolin, ułatwiała obszerną korespondencję hrabiego, a w chwilach wolnych, z książką lub ołówkiem w ręku, siadywała w różowym saloniku swej matki. Na pozór żadna zmiana nie zaszła w powierzchowności i obejściu się pięknej dziewczyny; była ona zawsze jednostajnie piękną, łagodną, a nawet wesołą, i gdy trzeba tego było energiczną. Przy bliższem wszakże wpatrzeniu się można było poznać, że myśl jakaś głęboka nurtowała jej głowę, a niespokojne uczucie przyśpieszało lub zwalniało bicie jej serca. Z twarzy jej zniknął w części olśniewający koloryt świeżości, który czynił ją podobną do owej lilji, gaszącej blaskiem swym przepychy Salomonowe; a oczy przezroczyste dawniej i na dnie tylko promienne, płonęły teraz ciągle silnym, dojmującym blaskiem. Chwilami zamy-