Strona:Eliza Orzeszkowa - Na dnie sumienia T. 2.djvu/504

Ta strona została uwierzytelniona.
—   498   —

Tak się działo z Krystyną. A Ewa? Ewa nie mogła utrzymać się na wysokości żadnego położenia. Od owego dnia, w którym dobrowolnie połączyła dłoń córki z dłonią człowieka, który tak ważną rolę odegrał w jej życiu, tysiąc razy winszowała sobie postępku swego i tysiąc razy żałowała że go spełniła. Myśl o tem budziła w niej dumę, to znowu wyciskała z jej oczu potoki łez palących. Kiedy była z Krystyną i patrzyła na nią, uczucie macierzyńskie poruszało lepszemi strunami jej istoty, w słabą pierś wlewało spokój, a blade zwiędłe usta ubierało w uśmiech łagodny. Ale gdy na chwilę traciła z oczu twarz swej córki, wówczas zjawiała się przed nią twarz inna; widziała piękne rysy przyjaciela swej młodości, i z przymkniętemi powiekami, z obwisłemi dłońmi, z dwiema strugami łez płynącemi po policzkach, snuła długie nici czarujących wspomnień, z których powstawały coraz nowe pragnienia i żale. Wyrzucała sobie te myśli, o których wiedziała sama iż są występnemi; a jednak nie mogła obronić się gorzkiej ich ponęcie. Czuła, iż jeżeli nie czynem i ciałem, to intencją i duszą przeniewierza się człowiekowi, któremu ślubowała i przyrzekła wierność, dla którego od owego dnia ślepego szału i namiętnego uniesienia, czuła zdwojoną wdzięczność i szacunek; a jednak nie mogła, nie miała siły obronić się myślom które lęgły się w jej umyśle, czyhały na nią w każdym