Strona:Eliza Orzeszkowa - Na dnie sumienia T. 2.djvu/506

Ta strona została uwierzytelniona.
—   500   —

wym blaskiem rozpromienia piękność kobiety i wiedzie ją ku szczęściu; uczucie takie jak moje, niewczesne i występne, z przerażającą szybkością gasi ostatnie światło młodości i zbliża kobietę do grobu.“ W następstwie tych rozmyślań, Ewa czyniła silne postanowienie orzeźwienia się pożytecznem jakiem zajęciem, zostania przykładną żoną i matką. Wydobywała z szuflady stolika różowe jedwabie i zaczynała wiązać z nich siatkę; przywoływała ogrodnika i rozkazywała mu wnosić i wynosić rozmaite wazonowe rośliny; sadzała obok siebie Krystynę i osypywała ją pieszczotami. Zaledwie jednak minęła godzina i Ewa znowu spojrzała w lustro, porywał ją gwałtowny żal za minioną młodością i pięknością; gniew wielki na te zmarszczki, które coraz liczniej osiadały na czole jej i w koło oczu; na świat, który jak mniemała, nie spełnił słusznych roszczeń jej i nadziei; na ludzi, którzy śmieli być w koło niej zdrowi, rzeźcy i młodzi, gdy ona była chorą, zbrzydłą i zestarzałą. Gniew ten jednak nie objawiał się u Ewy widocznemi znakami, jakie u innych ludzi towarzyszą mu zwykle. Tak się zrosła z miękkością i wykwintem, że rzadko bardzo mogła gestom swym, brzmieniu głosu lub wyrazowi twarzy nadać linję lub dźwięk, któreby nie były miękkiemi i wykwintnemi. Nadawało to jej pozór wiecznej łagodności. Z gorzkiem i ostrem uczuciem nosiła się tak długo, tak długo poddawa-