Strona:Eliza Orzeszkowa - Na dnie sumienia T. 2.djvu/507

Ta strona została uwierzytelniona.
—   501   —

ła się mu lub walczyła z niem słabemi swemi siłami, póki nie dostała migreny i spazmów.
W jednym z dni takich, wtedy właśnie kiedy Ewa po długim ataku nerwowym usnęła, a Krystyna siedząca w pobliżu z nadzwyczajną ostrożnością przewracała karty książki, aby najlżejszego nie wydały szelestu, turkot kół dał się słyszeć u zamkowego podjazdu, a Aloiza uchylając firankę drzwi, ledwie dosłyszalnym głosem oznajmiła Krystynie powrót Dembielińskiego. Piękna dziewczyna drgnęła lekko, twarz jej blada stała się jeszcze bledszą; powstała wszakże i na palcach opuściwszy apartament matki, szybkim krokiem dążyła do pracowni hrabiego. Tam, w miejscu w którem najwięcej wspólnych chwil spędzili, chciała spotkać narzeczonego; przed progiem jednak zatrzymała się i przycisnęła dłoń do serca, które uderzało z mocą rozrywającą. Nie miałaż bowiem za chwilę usłyszeć tego pytania, w którem zawrą się losy serca jej i jego? O jakiejże dowie się tajemnicy? jaką zagadkę rozplątać jej przyjdzie? do jakiej rany przyłożyć dłoń kochającą? Weszła wszakże, a w tej samej chwili przeciwnemi drzwiami wchodził do pokoju Anatol. W pośpiechu z jakim dążył ku narzeczonej, nie zdjął z siebie podróżnego ubrania, w którem acz prostem na pozór lecz w gruncie wytwornem, lepiej jeszcze niż w każdem innem uwydatniały się przedziwne kształty silnej, prawdziwie męzkiej jego postaci. Krucze