Strona:Eliza Orzeszkowa - Na dnie sumienia T. 2.djvu/508

Ta strona została uwierzytelniona.
—   502   —

włosy jego rozrzucone były nieco nad czołem, na którem długa i uciążliwa podróż nie zdołała wyryć najlżejszego śladu zmęczenia. Szybkim krokiem, z uśmiechem na ustach i ogniem w oczach zbliżył się do Krystyny, pochwycił obie jej ręce, i długim pocałunkiem przycisnął je do ust.
— O moja ukochana — wymówił topiąc spojrzenie w głębokim jej wzroku, i obejmując niem wzruszone jej rysy — o, moja ukochana — powtórzył głosem zniżonym, pełnym brzmień namiętnej radości — nakoniec widzę cię!..
Tęskniłem za tobą, Krystyno moja... patrz jak mi serce mocno uderza... Uderzać tak zaczęło w chwili, gdy z za przysłony mgieł i zmroku ujrzałem okna twego mieszkania.. O, droga! to serce tak długo nieme i zimne, ciężkim głazem spoczywało w mej piersi! Teraz żyje ono... teraz kocham siłą długich lat straconych dla szczęścia, zmarnowanych w przeczeniach i bluźnierstwach, całą boleścią tęsknot zwalczanych, porywów dławionych, cierpień głuszonych śmiechem. Kocham cię Krystyno... kocham cię całem upojeniem szyderczego umysłu, który począł wielbić... całą wdzięcznością zgorzkniałego serca, które odnalazło słodycz miłości...
Wymawiał te wyrazy szybko, bez tchu prawie, z tym pośpiechem bezładnym, w którym dają się słyszeć namiętne echa wzruszeń i gwałt myśli roz-