Strona:Eliza Orzeszkowa - Na dnie sumienia T. 2.djvu/513

Ta strona została uwierzytelniona.
—   507   —

zdradził wolę słabą i wahającą się. Z piersi jego nie wydarło się ani jedno westchnienie, którembyi usiłował podejść tkliwość jej serca, obudzić jej litość. Postępek jego dopowiadał to czego nie wyraziły słowa; był zarazem świadectwem wysokiego uszlachetnienia się uczuć, i przysięgą stwierdzającą nienaruszalność powziętych zasad życia. Do niej już tylko należało zrozumieć to wszystko, dosłyszeć ten żal krwawy, który o sobie samym opowiadać nie chciał; odgadnąć cierpienia, które przebywać musiał ten człowiek dumny, zanim duma jego ustąpiła miejsca prawdzie i uczciwości — a pojąwszy to i przeniknąwszy, porachować się z mocą i głębokością swojego serca, ażali pomimo wszystkiego o czem wie teraz, zdoła ono jak wprzódy kochać i wierzyć.
Krystyna podniosła twarz bladą lecz spokojną, oczy jej otwarcie i bez zmrużenia powiek spotkały wpatrzony w nią, głęboki wzrok mężczyzny.
— Tak, Anatolu — wymówiła głosem cichym ale zdradzającym moc świadomej siebie myśli — miłość moja dla ciebie nie jest próżnem urojeniem; jest ona uczuciem prawdziwem, które objęło całe serce moje, w nierozwikłaną jedność splątało się z osnową mego życia. Rozumiem wszystko... przeszłość twą, twoje walki i upadki, i te uczucia, które na usta twe sprowadziły boleśne wyznanie... Rozumiem dla czego nie chciałeś usprawiedliwiać przedemną twej