Strona:Eliza Orzeszkowa - Na dnie sumienia T. 2.djvu/524

Ta strona została uwierzytelniona.
—   518   —

liśmy z wiarą, miłością i pracą... umieramy w spokoju...
Przestał mówić i podniósł oczy na kobietę do której przemawiał; widać było że miał ją o coś pytać, o to może, czy chciała dzielić z nim tę drogę życia piękną lecz surową, którą jej ukazywał. Ale zaledwie spojrzał na nią, pytanie zamarło mu na ustach — takim zapałem jaśniała cała twarz jej, takim żarem uczuć pałały oczy, takiem szczęściem niewymownem uśmiechały się jej usta.
— O mój Anatolu! — zawołała — wszystko coś powiedział, było snem całej młodości mojej, marzeniem umysłu mego, pragnieniem mego serca! Odkąd czuję i myślę, zawsze tak żyć pragnęłam — żyć z wiarą, miłością i pracą.... Pójdę z tobą w to życie, któreś otworzył dla siebie i dla mnie czynem sprawiedliwości, będę twoją żoną, przyjaciółką, pomocnicą... Przyrzekam ci to ze świadomością tego co czynię... podaję ci dłoń moją. Pozostanie ona w twem ręku wierna i kochająca. Mówiąc to powstała i wyciągnęła ku ukochanemu rękę, ruchem nie wstydliwym i drżącym, lecz pewnym i energicznym. W oczach jej płonęła miłość, wkoło ust krążył uśmiech szczęścia, białe czoło zaszłe rumieńcem zapału podniosła z dumą. On pochwycił jej rękę i długo patrzał na nią z zachwytem niewymownym, z wdzięcznością bez granic, z rozkoszą której źródłem były najszlachetniejsze uczucia jego isto-