Strona:Eliza Orzeszkowa - Na dnie sumienia T. 2.djvu/533

Ta strona została uwierzytelniona.
—   527   —

rzą opartą na dłoni. Spuszczał powieki i przygryzał czarnego wąsa, pragnąc ukryć i powstrzymać łzy cisnące się do oczu, nie mogąc przecież lub niechcąc ukrywać głębokiego żalu, którego wyraz rozlewał się na całej jego niezbyt pięknej, lecz męzkiej, ogorzałej, wyrazistej i uczciwej twarzy. O kilka kroków dalej Krystyna i Klara z troskliwem zajęciem i smutkiem na twarzach, przyrządzały przepisane choremu lekarstwa i napoje. W najbardziej ocienionej stronie pokoju, zdala od oczu i uszu chorego, hrabia Seweryn stłumionym szeptem rozmawiał z poważnym, o szlachetnej i rozumnej fizjonomji lekarzem.
Ale oprócz wszystkich tych osób, znajdowały się tam dwie jeszcze postacie, które ukryte jakby w półcieniu, najpóźniej wpaśćby mogły w oko widza, ogarniającego wzrokiem wnętrze pokoju. Jeżeli jednak miejsca jakie zajmowały, czyniły je nawpół niewidzialnemi, to przecież raz je ujrzawszy, trzebaby koniecznie przyglądać się im długo. Z dwóch tych postaci jedna była kobiecą, druga męzką; pierwsza siedziała na ziemi w najciemniejszym kącie pokoju, druga stała w głębokiej i firanką nawpół przysłonionej, a więc napełnionej mrokiem framudze okna. Twarz kobiety była niewidzialną, bo ją ukrywała w dłoniach, siedząc w skurczonej postawie, z łokciami opartemi na kolanach, z plecami zgiętemi i grubą szarą sukmaną okryte-