nie mogłem nic, kochałem zamało... zakrótko... Żałuję sił moich, które się zmarnowały... dobrych chęci, które się nie spełniły... nadziei skromnych i uczciwych a pięknych dla mnie. Umieram bez goryczy i zwątpienia... Chociaż spełniły się nademną wyroki niesprawiedliwe, wierzę przecież że panuje nad światem sprawiedliwość wyższa nad ludzkie sądy, która karci winowajców a pociesza niewinnych... Pomimo niegodziwości jakiej padłem ofiarą, wierzę iż jest na ziemi uczciwość i prawość, bom je widział nieraz u innych i czułem w sobie... Pomimo żem był bardzo nieszczęśliwy, wierzę iż życie ziemskie może dać ludziom szczęście wielkie i prawdziwe, jeżeli kiedykolwiek zrozumianem będzie dokładnie przez wszystkich... Pomimo fałszów, zbrodni i szpetności na jakie tak długo patrzałem, wierzę w zbawienność prawdy, w możebność doskonałego dobra i piękna... Wiara ta opuszczała mię niekiedy na chwilę wśród cierpień najsroższych, ale wnet wracała i była mi pociechą, ratującą ducha od choroby jakiej uległo ciało... Z tą wiarą pójdę tam... w tę wiekuistość, o której myślałem wiele w ciemnościach więziennej celi, której nie rozumiem, lecz w którą wierzę także... Żalu do ludzi nie unoszę z sobą... są oni omylni i ułomni... Ci którzy poczytywali mię za występnego, byli w błędzie... ci którzy na głowę moją zwalili własny występek, nieszczęśliwszymi są odemnie...
Strona:Eliza Orzeszkowa - Na dnie sumienia T. 2.djvu/544
Ta strona została uwierzytelniona.
— 538 —