— Czy możemy czem służyć panu? — rzekł prezes z wielką grzecznością, oddając ukłon za ukłon.
— Przychodzę tu, aby złożyć zeznania ważne dla sprawy, którą panowie zajmujecie się obecnie — odparł przybyły.
— Słuchamy pana — wyrzekł prezes, a inni z zajęciem zwrócili twarze ku przybyłemu, i zdawało się że z równą ciekawością oczekiwali wieści, jak przyglądali się temu który ją przynosił. Postawa Dembielińskiego była spokojna, głos jego miał brzmienie czyste i pewne, gdy zaczął mówić.
— W sprawie o której mowa, jeden punkt nie został dotąd wyświetlonym; posiadacie panowie wiadomości o tem, kto fałszował dokumenty, wnosił je za pośrednictwem drugiej niewinnej osoby w urzędowe księgi, i dostarczył winowajcom papierów potrzebnych dla podniesienia z banku wiadomej sumy w imieniu hrabiego Horskiego; ale nie zostało dotąd odkrytem, kto mianowicie był przywłaszczycielem tego imienia, kto podniósł z banku sumę, której odpowiednią wysłał z miasta X. przed kilkunastu dniami, tytułem zwrotu, pod adresem komisji.
Prezes słuchał z wytężoną uwagą; pewne zdziwienie odmalowało się na jego twarzy. — Wszystko co pan raczyłeś nam powiedzieć.. — zaczął, ale urwał nagle, bo stojący naprzeciw niego i rozdzielony z nim
Strona:Eliza Orzeszkowa - Na dnie sumienia T. 2.djvu/579
Ta strona została uwierzytelniona.
— 573 —