— Jaśnie Wielmożny pan Dembieliński — zaczął prostując się z godnością i modyfikując tę godność najpiękniejszym swym uśmiechem — opuścił hotel nasz przed kwadransem. Pożegnał swego sekretarza, odprawił kamerdynera, załatwił z nami rachunki i pozostawił do przesłania listy adresowane do jaśnie wielmożnego pana i do jaśnie wielmożnej panny Dembielińskiej. Nie mogę domyślić się jaki wypadek spowodował tak nagłe odejście jaśnie wielmożnego pana Dembielińskiego. Mówię, odejście; bo odszedł nie odjechał. Czynności ludzkie są częstokroć pełne...
— Chciejże pan mi oddać listy adresowane do mnie i do mojej pasierbicy — przerwał nakoniec hrabia, który z widoczną przykrością słuchał długiej rządcy mowy, nasadzonej gęsto niby brylantami, tytułami jaśnie wielmożnych.
— Może jaśnie wielmożny pan raczysz wejść do pokoju — z rodzajem uroczystego gestu wymówił rządca.
Hrabia niecierpliwił się widocznie. — Listy! listy! szanowny panie! — zawołał wbiegając raczej niż wchodząc do oszklonej loży.
— Czynności ludzkie są częstokroć pełne tajemniczości i zagadkowości — wyrzekł rządca nie mogący zgodzić się na to, aby kwiat jego wymowy raz zakiełkowawszy w jego ustach, zmarł w pąku, i zarazem podał hrabiemu żądane pisma.
Strona:Eliza Orzeszkowa - Na dnie sumienia T. 2.djvu/583
Ta strona została uwierzytelniona.
— 577 —