— W więzieniu! — powtórzyła Ewa i wzdrygnęła się całem ciałem; — quelle horreur! jakżeś się odważyła wejść do tego okropnego miejsca!
Krystyna nie dała na zapytanie matki bezpośredniej odpowiedzi.
— Przybywszy dziś zrana do N. — mówiła dalej, — udałam się do władz miejscowych z proźbą i pozwolenie widzenia się z narzeczonym moim, który wczoraj oddał się sam w ręce sprawiedliwości...
— Z narzeczonym! jeszcze z narzeczonym! — ledwie dosłyszalnym głosem i coraz szerzej otwierając oczy, powtórzyła Ewa.
Krystyna mówiła dalej.
— Otrzymałam żądane pozwolenie z większą łatwością niż spodziewać się mogłam. Przepędziłam z Anatolem blizko dwie godziny. Nie chciał on przyjąć zrazu odemnie tego co nazywał ofiarą; ale przekonałam go że tak być powinno, i że to co zamierzyłam, spełnić się musi. Z więzienia udałam się do władz duchownych, od których wyjednałam przyrzeczenia, że ślub nasz po zatwierdzeniu władz świeckich, o uzyskaniu którego nie wątpię, odbędzie się w kaplicy więziennej za tydzień.
Przy ostatnich słowach Krystyny, Ewa porwała się z sofy z wyciągniętemi rękami, ale wnet znowu na nią opadła sił pozbawiona.
— Jakto! — krzyknęła, — ty chcesz jeszcze zostać jego żoną! Ależ on był fałszerzem, należał do bandy
Strona:Eliza Orzeszkowa - Na dnie sumienia T. 2.djvu/591
Ta strona została uwierzytelniona.
— 585 —