Strona:Eliza Orzeszkowa - Na dnie sumienia T. 2.djvu/592

Ta strona została uwierzytelniona.
—   586   —

złoczyńców i sam przed całym światem odkrył swą hańbę!...
Mówiąc to Ewa drżała na całem ciele, prawdziwe przerażenie malowało się w migocących jej oczach. Gdzież więc znowu podziała się miłość tej kobiety, którą niedawno wygłaszała z szałem, z uniesieniem nieprzezwyciężonem? gdzież było to namiętne uczucie, z jakiem wczoraj jeszcze myślała i marzyła o człowieku, którego imię dziś wymawiała ze zgrozą i dziecinnem niemal przerażeniem? Miłość ta, namiętne to uczucie, teraz jak niegdyś uciekło od niej, odpędzone strachem. Niegdyś byłato obawa ubóstwa, teraz trwogę wzbudzały w niej same nazwy występków ściganych kodeksem karnym. Ewa lękała się rozbójników, złodziei, fałszerzy, zarówno jak duchów i upiorów. Od chwili w której otrzymała wieść straszliwą, piękny obraz Anatola począł coraz bardziej usuwać się z jej wyobraźni, ustępując miejsca nawpół fantastycznej jakiejś postaci z ponurą twarzą, długą, nastrzępioną brodą, najeżonemi włosami i zakrwawionym nożem w brudnych rękach. Jakkolwiek niepodobną była ta postać rozbójnicza, z bajek opowiadanych przez piastunki zaczerpnięta, do wytwornej i doskonale pięknej postaci przyjaciela jej młodości — Ewa blizką była wierzenia, że będąc zbrodniarzem tak wyglądać on musiał; i gdyby człowiek ten kochał ją teraz, ona opuściłaby go poraz drugi, jak niegdyś ubó-