Strona:Eliza Orzeszkowa - Na dnie sumienia T. 2.djvu/594

Ta strona została uwierzytelniona.
—   588   —

twiłam mu życie, osłodziłam gorzką czarę poniżenia, przyjęłam na siebie połowę tego ciężaru, który on dobrowolnie włożył na swe ramiona.
Ewa nic już więcej wymówić nie mogła. Zdumienie, żal prawdziwy, a może i wstyd tajemny, odebrały jej mowę. Siedziała w postawie osłupiałej a zarazem zgnębionej; migocące oczy wlepiała ciągle w twarz córki, i całą odrobiną swej woli głuszyła w piersi pierwsze odzywające się tam akordy spazmów. Krystyna patrzyła na nią także, i żal wielki, głębokie rozrzewnienie zaczęło ją ogarniać, pochłaniając sobą tę moc i powagę, która dotąd tkwiła w słowach jej i powierzchowności. Po chwili wzrok jej spłynął na twarz hrabiego, który stał o kilka kroków od rozmawiających kobiet, i pogrążony w zamyśleniu wpatrywał się w Krystynę nawpół z boleścią nawpół z rozkoszą. Po bladych policzkach Krystyny stoczyło się zwolna parę łez. Splotła ręce i milcząc wyciągnęła je do przybranego swego ojca. W niemem poruszeniu tem malowała się wdzięczność niezmierzona, przywiązanie bez granic, okropny ból rozstania i jakby gorąca proźba o przebaczenie. Hrabia zrozumiał gest jej, wyczytał wszystko z wyrazu jej oczu.
— Jakie są myśli moje o tem co czynisz — rzekł, — wiesz o tem Krystyno, bo rozmawialiśmy ze sobą przez noc całą, a gdy zrana odjeżdżałaś, wiedziałem o zamiarach twych i potwierdzałem je. Bę-