Strona:Eliza Orzeszkowa - Na dnie sumienia T. 2.djvu/595

Ta strona została uwierzytelniona.
—   589   —

dziesz miała do przeniesienia wiele; ale należysz do liczby tych, którzy wszystko przenieść mogą, prócz myśli o niespełnionej powinności, i wszystkiego dokonać, prócz gwałtu nad własnem sercem. Nie jato pewno skłaniać cię będę do niewierności. Człowiek którego opuścić nie chcesz, godnym stał się szacunku twego i wszystkich, którzy umieją pojąć wielkość duszy, podnoszącej się z upadku na szczyt wzniosłej ofiary. Kochasz go, szanować ci go wolno; przyrzekłaś dzielić losy jego gdy bogatym był w szczęście i sławę, nieodstępuj go i pozostań jego towarzyszką teraz, kiedy dźwignie on dobrowolnie przyjętą boleść wygnania i poniżenia.
Krystyna w uroczystem milczeniu słuchała słów ojca swego i nauczyciela; potem podniosła oczy pełne niewymownego smutku i zcicha wymówiła:
— A ty, mój ojcze?
Po wyniosłem czole hrabiego przesunęła się szybko ciężka chmura, lecz wnet zniknęła.
— Ja — odrzekł z poważnym spokojem, — ja także pełnić będę mój obowiązek. W pracy nieustannej leży cała summa uciech i spokoju, jaką otrzymać jeszcze mogę od życia. Nie jest ona jednak małą, i posiadając ją czuję się wielce bogatym. Zmienię tylko nieco kierunek moich zajęć. Dotąd przemawiałem do ludzi słowem pisanem, teraz zacznę przemawiać do nich słowem żywem. Od lat kilku