Strona:Eliza Orzeszkowa - Na dnie sumienia T. 2.djvu/88

Ta strona została uwierzytelniona.
—   82   —

ułożyły się znowu w lekki zarys ironii. Skłonił się trochę żartobliwie, i rzekł.
— Jesteś kuzynko pierwszą kobietą jaką spotkałem tak zuchwale i otwarcie mówiącą o swoich latach. Na wielkim świecie młode panny nie kończą nigdy drugiego lat dziesiątka...
Krystyna zaśmiała się wesoło. — Ubliżasz kuzynie paniom wielkiego świata. Słowa te wymówiła już w pierwszej od wchodu komnacie, i weszła do niej wraz z gościem.
— Rodzice moi — rzekła — nie wiedzą o twem przybyciu drogi kuzynie; pójdę oznajmię matce. Zrobiła parę kroków, ale Dembieliński ujął i przytrzymał ją w swej dłoni.
W przytrzymaniu tem czuć było siłę człowieka, który przywykł aby życzenia jego spełnianemi były; siłę despotyczną nieco, ale złagodzoną więcej niż grzecznym, bo uprzejmym wyrazem twarzy.
— Pozwól kuzynko abym jeszcze chwilę popatrzył na ciebie — rzekł głosem, w którym ozwało się parę brzmień miększych jak dotąd. Chociaż tak hardo liczysz swoje lata, niewiesz jeszcze zapewne o tem, że wspomnienia z oddalonej przeszłości wywierają wpływ nie pozbawiony uroku dla takiego nawet jak ja prozaika i realisty. A ty kuzynko, przynosisz mi jedno z takich wspomnień, przytem jesteś dla mnie prawdziwą niespodzianką...