Różowy obłok rumieńca przemknął znowu po twarzy dziewczyny. Nie spuściła jednak oczu z twarzy mężczyzny; patrzyła w nią z pogodą i otwartością duszy śmiałej, bo czystej.
— Niespodzianką? — powtórzyła tonem lekkiego zdziwienia — dla czego niespodzianką, kuzynie?
Dembieliński powiódł zwolna spojrzeniem po sukni jej, która ciemna barwą i prosta krojem, nie odznaczała się niczem prócz dobrego smaku; podniósł wzrok ku włosom splecionym w kilka grubych, prostych warkoczy, i strojącym jej głowę na wzór wiejskich dziewcząt lub greckich posągów; popatrzył jeszcze chwilę na rysy jej ruchome jak młodość i wrażliwość, a zarazem jasne i spokojne jak powaga i czystość. Spuścił na chwilę oczy ku ziemi, jakby olśniony lub namyślający się, i rzekł.
— Myślałem że jesteś podobną do wszystkich kobiet twego stanu i położenia, a przytem nie spodziewałem się abyś była tak piękną...
Tym razem przykre wzruszenie zmąciło pogodę źrenic Krystyny — Dembieliński to spostrzegł.
— Przebacz kuzynko — rzekł pospiesznie — jeśli obraziłem cię zbyteczną może śmiałością. Ale serdeczne powitanie twoje, a także związki pokrewieństwa, dały mi pewne prawa do szczerości. Zresztą, sama najlepiej wiedzieć o tem musisz, że jesteś piękną.
Strona:Eliza Orzeszkowa - Na dnie sumienia T. 2.djvu/89
Ta strona została uwierzytelniona.
— 83 —