Strona:Eliza Orzeszkowa - Na dnie sumienia T. 2.djvu/95

Ta strona została uwierzytelniona.
—   89   —

siły na sobie ślady widoczne często wykonywanych prac fizycznych. Cała zresztą postać ta drobną była, chudą i podaną naprzód, a jednak jędrną, zdrową, dziwnie szlachetną a nawet wyniośle wyglądającą. Pomimo szaraczkowego surduta, u którego niedostawało paru pętlic i guzików, pomimo narzędzi wystających z kieszeni, pomimo rąk zziębłych i małego wzrostu, człowiek ten nosił na sobie pewne cechy niepospolitości, które zdołałyby wyróżnić go śród największego tłumu; a kiedy przebywał obszerną salę napełnioną licznemi portretami swych przodków, rysy twarzy i cała powierzchowność jego nie sprzeczały się bynajmniej, ale owszem wybornie harmonizowały ze szlachetnemi i dumnemi obliczami mężów, których krew płynęła w jego żyłach, a pomiędzy którymi znajdował się nie jeden wielki niegdyś istotną mądrością i cnotą.
— Co prawda — mówił hrabia — nie spodziewałem się powitać pana tak prędko; nie myślałem abyś do wiejskiej naszej ustroni tak uprzejmie pośpieszyć raczył.
— Panie hrabio — z wykintną grzecznością odpowiedział Dembieliński — łaskawą odpowiedź pana na list mój wczorajszy otrzymałem dziś rano, i nie straciłem ani chwili czasu. Przestrzeń zresztą pomiędzy N. a Dolinami jest tak nieznaczną, żem przebył ją w niespełna godzinę.