zum. Obyczaje z cnót pochodzą, a rozum — z nauk. Obiedwie rzeczy w sobie mieć — rzecz nie przepłacona człowiekowi. Ale, jeśli przy jednej tylko masz zostać, raczej przy cnocie, niż przy nauce zostań, bo nauka bez cnoty, jako miecz u szalonego… Cnota, choć nawet sama, będzie chwalebna i pożyteczna«.
Tu zważmy, że sąd ten wypowiada i wybór taki czyni człowiek, który sam stał się posiadaczem całego niemal obszaru wiedzy spółczesnej, którego wykształcenie umysłowe budziło podziw u codzoziemców, jednało oklaski i laury na dworach magnackich i królewskich.
Ale uczyńmy krok dalej. Cnota — wyraz zbiorowy. Jak światło słońca w kropli wody, tak ideał dobra łamie się w słowie »cnota« na mnóstwo barw rozmaitych. Jaką cnotę, którą z cnót poeta czci najwyżej i doradza najgorliwiej? Są stopniowania. Więc naprzód w pojęciu najogólniejszem żąda on wiernej pamięci człowieka o tem, że jest istotą, złożoną z natury dwoistej: cielesnej i duchowej. »Bo w człowieku, — mówi — są dwie mocarki dziwne, nietylko sobie różne, ale i przeciwne«. Z tych dwu mocarek jedna pociągać go sobie będzie ku wszystkiemu, co jest przyjemnem, zyskownem, pochlebnem, głaszczącem; druga — ku temu, co nieraz z cierpieniem i ofiarą wykształca i doskonali wolę, miłość, surowe trwanie przy obowiązku wznoszenia oczu ku słońcom ideałów, wtedy nawet gdy dokoła ciemno.
»Nie rozumiej — mówi, — żeby to darmo uczyniono,
Iż wszelki zwierz inny pochyło stworzony,
A człowiek twarz wyniosłą niesie przed wszystkimi,
W ozdobne niebo patrząc oczyma jasnemi«.