Strona:Eliza Orzeszkowa - Nowele i szkice.djvu/157

Ta strona została uwierzytelniona.
— 147 —

— Ależ przeciwnie, przeciwnie! — jak ptaszę w sieć pochwycone z bolesnego wzruszenia drżąc przeczyła Erata — jeżeli gdzie, to właśnie wśród naszych cnotliwych, zacnych, szlachetnych kmieci znaleźć można nieskazitelną czystość, świętą podniosłość… ideały miłości, niewinności i piękna. Jakież jest twoje zdanie, Kaljopo?
— Nie mam o tem żadnego zdania, bo mas nie znam i nic mnie one nie obchodzą.
— A mnie bardzo! — zarzuciła Melpomena — o, bardzo! Tego lata nawet dwa razy przeszłam wzdłuż najbliższą wioskę i tam naturę, prawdziwą naturę na gorącym uczynku chwytałam. Właśnie dwie ostatnie nowelety moje na tych studjach są oparte.
Mówiąc to, dłonią dotykała stanika sukni, za którym szeleścił papier. Tak Erata, jak Kaliopa zbyt dobrze wychowanemi były, aby nie wiedzieć, że w tym wypadku prośba o wydobycie na światło dzienne owego papieru stanowiła dla nich prosty i nieunikniony obowiązek. Spełniły go pośpiesznie; papier na światło dzienne wyszedł, malutkie raczej dwa papierki, kilkadziesiąt drukowanych wierszy razem zawierające. Jednak, któż nie wie, że dla myśli ludzkiej kupieckie miary i wagi nic nie stanowią i że drobna pylina więcej nieraz w dziedzinie tej znaczyć może od centnarowych brzemion? Melpomena, rumieniąc się nieco, zaczęła:
— Pierwsza moja noweleta powstała wówczas, gdym odbyła po wsi pierwszą moją przechadzkę. Studjum to było dla mnie bardzo korzystne. Opisałam to, co widziałam. Tytuł: Ulana.

10*