— I dumne — patrząc w rękopis swój dokończyła Kaljopa.
— A dalej? co dalej?
— Cóż? Był on przybyszem z krainy dalekiej, północnej, kędy sosny szumią i puhacze jęczą, szare chmury zasłaniają słońce, a łzy leją się w nurty starych, poważnych rzek…
— Wiem już skąd pochodzi! — z prawdziwym entuzjazmem wykrzyknęła Erata — jakżeś to dobrze do zrozumienia dała! robi to efekt prawdziwie przyjemnej niespodzianki!
Po łaskawem na pochwalającą ją towarzyszkę spojrzeniu Kaljopa czytała, po części zaś odpowiadała dalej, że hrabia, który na balkonie księżniczki stał, miał duszę namiętną, burzliwą, dumną, która, w ciasnocie i duszności atmosfery rodzinnej wyżyć nie mogąc, powiodła go naprzód na szczyt starożytnego Araratu, później pod stopy egipskich piramid, następnie w wir Paryża, w mgły Albionu, do pomarańczowych gajów Iberji, na granitowe skały Skandynawii…
— A na Gwadelupie i w rzeczypospolitej argentyńskiej nie był? — zabrzmiało nagłe zapytanie Melpomeny, ale Kaljopa, wyłącznie ku Eracie zwrócona, opowiadała jeszcze, że nakoniec hrabia ujrzał się nad brzegami szafirowego Adrjatyku i tam poznał księżniczkę. Dwie te wysokie postacie, dwie te burzliwe dusze, dwie te dumy, dwoje nakoniec tych przedstawicieli dwu antidiluwjalnych rodów północy i południa, spotkać się z sobą nie mogły bez burz, wstrząśnień i niezmiernie zawiłych, nadzwyczaj subtelnych kolizyj. Z kolizyj tych wywija się
Strona:Eliza Orzeszkowa - Nowele i szkice.djvu/174
Ta strona została uwierzytelniona.
— 164 —