Strona:Eliza Orzeszkowa - Nowele i szkice.djvu/18

Ta strona została uwierzytelniona.
— 8 —

znaczeń tajemniczych z przeczuciem nieszczęścia dumało, jakby nad brzegiem przepaści chwiało się i na pomoc kogoś czy coś przyzywało...
— Na pomoc! Na pomoc! O szafirze niebieski, przez potwory przeraźliwe od krańca do krańca zakryty! O moce dobre, potężne a litościwe, które nad szafirami mieszkacie! O orły, pod szafirami na szerokich skrzydłach szybujące! O morze niezmierzone, niezgłębione! O upale i blasku słoneczny! O gwiazdy wysokie! Na pomoc!
Taki był początek pieśni dzwonu i chociaż słuchały go stworzenia wszelkie w ogrodzie żyjące, lecz najchciwiej słuchała jedna z rosnących w nim lilij białych. U stóp słupa akantusami owiniętego rosła i, z pod złotego liścia śnieżny kielich wychylając, rzucała ku śpiewającemu dzwonowi duszę swą w woń upajającą zaklętą. Aż dosięgła woń lilji serca dwonu, obudziła duszę roztopionej w nim róży i połączyły się, zlały na mgnienie oka w powietrzu, pełnem grozy, dusze lilji i dzwonu — zaklęte w woniach.
Ale na obudzenie się pieśni słowiczej i kropli z fontanny Marzeń, które mistrz odlewacz razem z różą roztopił w dwonie, czasu nie było. Olbrzymy niebieskie płakać poczęły, a łzy ich, jak zwykle u olbrzymów, rzadkie były, lecz grube i ciężkie. Szelest przeszedł po ogrodzie.
— Klęska! Klęska już nadchodzi! już nadeszła!
Z suchym szelestem przestrachu, giąć się pod łzami olbrzymów poczęły kwiaty, liście, trawy, lecz zarazem, jakby szelestem wszystkiego co żyło wezbrane,