innymi uczucie, spodem wszelkiej myśli i wszelkiego wyobrażenia płyną i wzdymają się fale uczuciowego ognia.
Takie są główne znamiona rodzaju poezji, zwanej epiką; takim poetą epikiem miary ogromnej był Adam Mickiewicz.
Nad kolebką innego poety z pośród trzech wieszczek najpierwsza staje wieszczka wyobraźni, przynosząc mu lirę, naciągniętą strunami uplecionemi z łez, i paletę, okrytą mnóstwem takich barw i blasków, że wszystkie blaski i barwy tego świata są tylko słabem ich przeczuciem. Taki poeta we wzroku, w słuchu, w sercu przynosi z sobą na świat widzenie, słyszenie, upragnienie zaświata. Zjawiska rzeczywistości nie zadowalają go, są mu dla pieśni materjałem zbyt skąpym, szarym, lichym — więc serce i wyobraźnia jego odrywa się od rzeczywistości, zanurza się w snach, w rojeniach, w cudach, w złudach, dla których wyśpiewywania nie dość mu nigdy słów i tonów, dla których odmalowywania nie dość mu nigdy barw i świateł. Dlatego w wiecznem poszukiwaniu słów znajdować on będzie takie, jakich nikt przed nim nie wynalazł, a w wiecznem poszukiwaniu barw i świateł, takiemi świat ten okryje, że przemieni go w zaświat. Z mowy rodzinnej uczyni taki poeta skarbnicę klejnotów językowych, twory swe osypie olśniewającą migotliwością tęcz, mgieł, kaskad, słońc, księżyców, nigdy na ziemi nie spotykanych anielstw albo szaleństw i przepoi je nawskróś smutkiem, którego sam jest pełen. Ze smutku tego w utwory takiego poety padają łzy, w których, jak w zwierciadlanych kroplach rosy, odbijają się tkliwości, tęsknoty, żale, wszystkim ludziom znane, lecz stokroć
Strona:Eliza Orzeszkowa - Nowele i szkice.djvu/183
Ta strona została uwierzytelniona.
— 173 —