słonecznej, wystrzela idea patrjotyczna Krasińskiego, idea tak oryginalna, że nikt przed nim, ani po nim takiej samej nie pomyślał, a tak wzniosła, że wzrost sił ludzkich z trudnością sprostać jej może.
»My nad otchłanią, na ciemnym przesmyku« — duma poeta w »Psalmie dobrej woli« i wnet z ust przerażonych wydaje okrzyk: »Zmiłuj się, Panie! broń nas, bądź ty z nami«.
Był to czas, a trwa on aż dotąd, w którym wszystkie serca, nie całkiem nieme, razem z poetą wzdychały: »My nad otchłanią!« i wszystkie piersi, choć trochę nie na miarę krawca skrojone, razem z nim wołały: »Zmiłuj się, Panie!«
Lecz jakim sposobem nad krawędzią otchłani nietylko ostać się, ale jeszcze i wzrastać, jak »po ciasnym przesmyku« przejść na bezpieczne równiny, o tem rozmaici rozmaicie myśleli. Krasiński myśl swą zamknął pomiędzy wielu innemi w następujących słowach »Psalmu dobrej woli«:
Jak kwiat się sypie; — więc nie o zgon wrogów —
Zgon ich na chmurach jutrzejszych już dnieje, —
Więc nie o przestęp cmętarzowych progów —
— Przebyłeś, Panie — ani o broń władną —
— Z wichrów nam spada — ni o pomoc żadną —
Zdarzeń otwarłeś już przed nami pole —
Lecz śród tych zdarzeń strasznego wybuchu
O czystą tylko błagamy Cię wolę