Spiż w niej grał. Sam tylko spiż grał w pieśni dzwonu, śród nocnych ciemności, bijącej w chmury. Spiż w niej grał, który przez ogień przeszedł i wiedział co to gorzenie i męka.
I gdy tak grał — w ciemnościach czyniło się coraz ciszej, ciszej… Nie nadchodziła nawałnica, nie spadał na niewidzialny w cieniu ogród całun śmiertelny… Uciszała się owszem chłosta biczów deszczowych, uciszał się jęk drzew, ziemia ciszej wzdychała…
Spiż dzwonu grał… Spiż wiedzący, że z olbrzymami bój prowadzi, spiż mocny a śpiewny…
Godziny upływały, on ciągle grał. I była pieśń jego czasem jak huk grzmotów, które nawzajem o siebie uderzają, czasem jak mowa ust potężnych, która w pierś olbrzymią wedrzeć się usiłuje, czasem jak wymierzane przeciw tej piersi wystrzały, od których ziemia drży.
Godziny upływały, spiż dzwonu ciągle grał. Sam tylko spiż grał, który przez ogień był przeszedł, więc wiedział co to gorzenie i męka, i co to płomień, i co to w płomieniu śmierć. Gorzeć zdawał się i sercem z płomienia o płomieniejące ściany kielicha uderzać, spiż dwonu, wiedzącego, że z olbrzymami bój prowadzi, że puhar rozkoszy, że cud i czar świata zbawia, spiż mocny a śpiewny…
Godziny upływały, on jeszcze grał. W ciemnościach, ogród okrywających, zaległa cisza, lecz nie ta, która groźbą i grozą wszystko, co żyje, w kamienie obraca. Była to owszem cisza ukojenia. Taką ciszą oddycha pierś,
Strona:Eliza Orzeszkowa - Nowele i szkice.djvu/20
Ta strona została uwierzytelniona.
— 10 —