Bo poezja wogóle rozpada się na dwa działy: wielkiej i małej.
Piękność formy dla obu działów jest niezbędna, aby miały prawo do nazwy poezji.
Ale miarą wielkości poezji jest i pozostanie na zawsze wielkość myśli, w formie pięknej zawartej.
Obejmować zaś ją wzrokiem i wzrost jej wzrostami duszy ścigać, do nas już należy.
Tymczasem wielka poezja Zygmunta Krasińskiego unosi się nad narodem glorją tej chwały, że umysłowość narodowa wzbiła się do tych wyżyn, na jakich jedynie powstawać mogą poeci filozoficzni.
Unosi się ona nad nami płomiennym protestem przeciw złemu, niebosiężnym hymnem na cześć dobra, czemś tak bezcielesnem, bezosobistem, świetlistem, że powiedzieć o tem można:
Na tych strunach Duch przygrywa,
O zgodzie i ciszy świata śnił, cierpiał od »gwałtu nieskończonych marzeń« i »od dni naszych wciąż tak podłych dziejów«, pił zanadto »z krynic, mętnych łzami«.
Dlatego może wydzielona mu z nieskończoności fala krótszą była, niż dla innych. Umarł młodo.
Na niebie ojczyzny został po nim wysoki łuk tęczy z zawieszoną u szczytu harfą Archanioła.