Powiadają niektórzy, że warsztat Zoli to stragan, na którym ekstra-naturalizm sprzedaje zgniłe owoce lubownikom ich, nader licznym, więc dostarczającym klienteli nader zyskownej. Niebardzo w to wierzę, ale przypuszczam w istocie moralnej Zoli innego jakiegoś demona, niemniej upartego i potężnego, jak demon pieniężnej chciwości, a nawet istnienia tego demona pewny jestem. Przedarł się on do istoty moralnej nowożytnego pisarza przez szereg wieków i pokoleń od trubadurów, Rabelais’go, Le Sage’a i całej plejady swawolników z końca zeszłego stulecia. Jest to demon galijski; w inną postać przedzierzgnięty, syczał on w ustach Woltera i fosforycznym blaskiem świecił w pięknych oczach George-Sand’a; potężny w Balzaku, stygmatem swym dotknął Flaubert’a, aż w pełne posiadanie swe, szczery, niczem niezamaskowany, przez nic nie równoważony, objął Zolę.
Byli jednak tacy, którzy plemiennemu demonowi temu nie ulegli; pozbyć się go zdołali Corneille, Rochefaucauld, Wiktor Hugo i inni. Umieść, bądź łaskaw, na jednym szczeblu drabiny Wiktora Hugo i Zolę, »Nędzników« i »Nanę«, »Doktora Pascala«, »Rok 1793-ci« i »Brzuch Paryża!« A czy potrafisz zmierzyć wzrost dwu tych talentów i powiedzieć napewno, który większy, który mniejszy? Wątpię; oba są ogromne i potężne.
Więc skąd różnica?
Z różnych epok, w których tworzyli, powiadasz. To prawda; każda z nich w inny sposób oddziaływała na ustrój moralny swoich pisarzów i otóż znowu stanęliśmy u źródliska, którem są: serce, wola, większa lub
Strona:Eliza Orzeszkowa - Nowele i szkice.djvu/210
Ta strona została uwierzytelniona.
— 200 —