wanie się gruntu pod stopami swemi, piśmiennictwa zadrgały pożądaniem chwilowo utraconych z oczu ideałów. Nana już przestaje zasłaniać sobą Joannę D’Arc. Jeszcze trochę, a ludzkość zacznie »nazywać kota kotem, a Rolleta łotrem«;[1] to zaś, co wybornie umieli już praktykować tacy starzy nieboszczycy, jak Lukullus, Petroniusz, Neron, Heliogabal, przestanie uzurpować nazwę modernizmu. Możesz tedy powiedzieć moderniście swemu, że zaczął już być zupełnie staroświeckim, a tymczasem, odpowiedz mi na jedno pytanie: czy społeczeństwo ojczyste pisarza, od którego rozmowa ta początek wzięta, jest potężnem, bogatem, kwitnącem, słowem szczęśliwem?
— Niech djabli wezmą takie szczęście! Kupa ludzi, po której przejeżdża się koło Fortuny, druzgocąc...
— Nie zdruzgotało jeszcze?
— Dzięki sile moralnej!...
— Powiedziałeś i zapisz to sobie w pamięci. A czy przypadkiem pieśń nie jest jednem ze źródeł tej siły? Lecz kto ma innym grać pobudkę do życia, musi w samym sobie posiadać życie, nie zgniliznę, bo inaczej tony, które z siebie wyda, będą fałszywe, lub słabe. Nie pamiętam, który z pisarzów powiedział: »Poeci, siedząc przy warsztacie czasu, tkają Bogu suknię, dzięki której chwilami go dostrzegamy«. Stosuje się to do piszących i wierszem i prozą.
Sprawić, aby z pod kota Fortuny głowa druzgotana dźwignęła się wysoko i wzrok podniosła ku źró-
- ↑ Nommer un chat-un chat et Rollet un fripon (przysłowie).