łej krasie swej porankowej, letniej, rajskiej. W perłach i brylantach rosy, strojne i świeże stały narcyzy, tulipany, lilje i jaśminy, w sukniach takich jak słońce, takich jak księżyc i takich jak płaszcze królewskie gorzały róże, fijołki z ametystowych kadzielnic wonie słodkie w powietrzu rozwiewały, wesoło śmiały się tysiączne liczka bratków. W górze pachnące lipy kwitły, kasztanowe drzewa różanemi pochodniami na szerokich ramionach świeciły, warkocze brzóz smętne opadały na gorejące twarze róż i motyle rojem skrzydlatych kwiatów powietrze napełniały, i świetlistych iskier nieprzeliczone mirjady migotały w powietrzu, i rozlegały się w niem dzwonienia skowronkowe, poloty różnie na skrzydłach malowanego ptactwa, szmery w kwiecistych, liściastych ustroniach fontann, bijących wodami o różnych smakach i kolorach. Pełen po brzegi puhar rozkoszy stał pod stropem szafirowym, pełnym potokiem rozlewał się czar, pełnem światłem jaśniał cud. Wszystko w ogrodzie żyło, kwitło, jaśniało, śpiewało, kochało i najpiękniejsza z jego lilij białych, z pod złotego akantusa wychylona, pełną persią piła porankową złocistość i świeżość, a ku jej koronie, sznurami brylantów owiniętej, koralowy tulipan przychylał wargi, które przed chwilą złoty owad miodowym lepem przepoił.
Tylko dzwon, wysoko, na łańcuchach z nenufarowych kwiatów zawieszony, milczał i światło słoneczne do wnętrza kielicha zaglądające zakrwawiło na sercu jego głęboki szram, który był wskróś serca idącem pęknięciem.
Serce dzwonu pękło.
Strona:Eliza Orzeszkowa - Nowele i szkice.djvu/24
Ta strona została uwierzytelniona.
— 14 —