Strona:Eliza Orzeszkowa - Nowele i szkice.djvu/28

Ta strona została uwierzytelniona.
— 18 —

ludzki, spokojność ludzka znajduje się i że, choć roboty moje takie małe, ja niemi mogę ludzi uczynić zdrowszymi, spokojniejszymi i nawet lepszymi, bo człowiek zdrowy i spokojny, łatwiej niż chory i zmartwiony dobrym być może. To też kiedy uda mi się cokolwiek doskonale urządzić, dobra jakiegoś przysporzyć, wygodę czy przyjemność, czy tam oszczędność jaką wymyślić i uskutecznić, radość mię ogarnia taka, że o wszystkiem, co mi dolega, albo czego mi nie dostaje, zapominam!…
O! to już i bardzo ładnie! To już lot duszy dość wysoki!
A ona, rozgadawszy się, mówiła jeszcze, że bardzo często w domach, którym służyła, pielęgnowanie chorych powierzone jej bywało. Gdy tylko w domu kto zachoruje, gospodarcze zajęcia na kogo innego spadają, a ona idzie chorego doglądać i — pocieszać. A tak; pocieszać! Bo dla chorego rozweselenie, odpędzenie nudy, wmówienie odwagi i nadziei często więcej znaczy, niż, żeby i najlepsza mikstura, czy pigułka. A ona właśnie do tego majster. Umie chodzić cicho, mówić albo milczeć w porę, godzin i minut jak swego oka pilnować, coś wmówić, o coś uprosić, czasem coś opowiedzieć, rozśmieszyć… A dlaczego wszystko to umie? Ot, bo zawsze człowieka chorego żałuje i pragnie odjąć mu cierpienia i choćby je z niego wyjąwszy w siebie przyjąć.
— To też, proszę pani, ile razy człowiek cierpiący z mojej przyczyny uśmiechnie się, albo roześmieje, mnie jakby kto na sto koni wsadził, takam szczęśliwa. Dużo też, dużo takich chwil szczęśliwych dał mi Pan Bóg