Strona:Eliza Orzeszkowa - Nowele i szkice.djvu/38

Ta strona została uwierzytelniona.
— 28 —

— Sama sobie wybrała to bolero, gdyśmy z nią ostatni raz były w mieście — wytłumaczyła młoda matka i, delikatnie obracając w kółko małą córkę, z uśmiechem duszy pogodnej i zadowolonej, dalej mówiła: — Przypatrzcie się tylko: staniczek ten obejmuje w kroju ośm części… plecy i boki poniżej stanu, zakończone plisowaną falbanką, przód nadmarszczony, ranwersy nakrapiane stalowemi perłami, skośna klamra, niciana gipiura, ramiona otwarte na zębach, szarfa w puf… Zdaje się nic… dziecinny staniczek, jedno nic, a ile tu szczegółów, jakie przystosowanie, jaka kombinacja i zarazem jaka prostota… prawda?
— Otóż to, — potwierdziła Róża, — wytworność złączona z prostotą, to ideał, który mi się zawsze prawie niedoścignionym wydaje. A jednak czasem, jak naprzykład w tym dziecinnym staniku, ludzie zdają się go dosięgać…
— Patrz, patrz, Karolciu — zabrzmiał wesoło skowronkowy głos szatynki, jaka twoja Marynia cieniutka w pasie… palcami jednej ręki prawie ją objąć można…
Istotnie, niewiele brakowało do tego, aby drobna rączka dziewicza mogła spoić paluszki swe, otaczając kibić dziewczynki, która w tej chwili z całej siły wciągała w siebie oddech, aby obejmującej ją ręce wydać się jeszcze cieńszą i zarazem usilnie opuszczała dolną szczękę, aby przedłużyć owal swej twarzy.
Tak, wśród trzech uroczych kobiet, oglądających jej ubiór i wdzięki, stała prosta jak świeczka, z łokciami do boków przyciśniętemi, z wsysanemi wewnątrz policz-