Strona:Eliza Orzeszkowa - Nowele i szkice.djvu/53

Ta strona została uwierzytelniona.
— 43 —

wyziewami stojących wód pojone, ramiona, które, zrywając się do czynu, nic prócz obręczy krwawych od powroza ku niebu nie wznoszą, męstwa skruszone, siły połamane, wymowy spętane, szyje zduszone, duchy, które przesuwają się przez życie jak nikłe samych siebie podobizny i do grobów kładą się samym sobie nie dorósłszy i swoich własnych, tych, które natura dla nich przeznaczyła róż czy laurów, czy też skromnych fiołków nie zaznawszy, nigdy i nigdy już zaznać nie mając. To samo ze zwątpieniem, z rozpaczą. Wszyscy wiedzą, że są na ziemi umysły, nazawsze smutne po utraconej wierze w ideały, niegdyś dla nich nieskazitelne i niewzruszone, a potem, w dziedzinę snów dziecięcych, błogich lecz próżnych, upadłe; wszyscy wiedzą, że są serca, po stracie swych własnych, wobec wszechświata drobnych, lecz dla nich najdroższych klejnotów, na zawsze zubożałe i ze wszelkiej nadziei opróżnione, wszyscy o tem wiedzą, lecz przedstawiają to sobie w postaci bryłowatej niejako całości, w zarysie linji ciemnej wprawdzie, lecz pojedynczej. Tamci tylko, owi biegli, w stanie są rozłożyć te bryły na najdrobniejsze atomy i te pojedyncze linje na nieskończone mnóstwo linijek, które, gdyby ich nie było, pozostałyby dla wszystkich niewiadomemi i niewidzialnemi. Co więcej, gdyby przed kratkami owego niewiadomego sądu, stawali oni w imieniu nietylko już ludzkości, ale powszechnego życia, zdołaliby niezawodnie opowiedzieć ile zmęczenia i żądzy spoczynku słyszą w każdym z dźwięków tego klekotu, który wydają kopyta konia, biegnące po miejskim bruku, jakie męki przenosi robak, gdy opada go i morduje rój mrówek; co znaczyćby mo-