Strona:Eliza Orzeszkowa - Nowele i szkice.djvu/58

Ta strona została uwierzytelniona.



TRZY CHWILE.
I.

Widziałam go raz pierwszy, gdy był małym cherubinkiem z głową osypaną kędziorami złotemi, z różową buzią, całą w łzach. Czepiał się obu rączynami żałobnej sukni matczynej, szedł za pogrzebem ojca. Ludzi w orszaku pogrzebowym było wielu i dobre uczucia ludzkie towarzyszyły kobiecie, dotkniętej nieszczęściem wielkiem.
— Biedna! — Bez majątku pozostała! — Ani majątku, ani szczęścia! — Ani miłości, ani oparcia! — I tak już na zawsze!
Wtem kobieta w czarnych welonach, łkając, pochyliła się nad cherubinkiem złotowłosym, w ramiona go wzięła, do piersi przycisnęła, oczy pełne modlitwy, łez, bólu, ku niebu podniosła.
W pobliżu usta różne szeptały:
— Szczęśliwa! Dziecko ma śliczne! Dobre być musi, tak tkliwie do piersi matczynej się tuli! — Anioł!